UKS Batory w Tatrach cz. 5 (video)


Tym razem podzieliliśmy się na grupy ze względu na zróżnicowany wiek obozowiczów, pierwsza grupa - młodsi wędrowali niżej, po tzw. Grzędzie Nosala, grupa druga - starsi poszła z Kuźnic nad Czarny Staw Gąsiennicowy. Plan w był bardzo napięty trzeba było osiągnąć cel i zdążyć do aquaparku. Udało się! Jednak wszystko było tego dnia nieco za szybko...


Pod ulicę Karłowicza podwiózł nas autokar. Wysiedliśmy na przystanku autobusowym. Spojrzałem na zegarek, wyciągnąłem mapę, szybko przeliczyłem i już wiedziałem, że musi być "ogień", aby zdążyć. 30 min "w plecy" na początku marszu - teraz już mogę powiedzieć. Jak byśmy nie zdążyli to nici z aquaparku, lub też nie poszlibyśmy na Czarny Staw Gąsiennicowy a być w Murowańcu i tam nie pójść, to grzech na górach się popełni. Praktycznie bez kolejki kupiliśmy bilety wstępu i przez Dolinę Jaworzynki narzuciłem takie tempo, że niektórzy zaczęli wątpić, że podołają, ale odwrotu już nie było. Chciałem trochę poopowiadać o górach - tylko kiedy. Na końcu doliny mieliśmy nadrobione 10 min. Było dobrze. Kolejny odcinek to "wspinaczka" po schodach. Istny wyciskacz potu - i bardzo dobrze, ze sportowcami mamy w końcu do czynienia. Przystanki były częstsze, ale krótsze, wszak widoki tu przyszliśmy podziwiać. Na Przełęcz między Kopami dotarliśmy nic nie nadrabiając czasu. Dalej bez przystanku do schroniska Murowaniec, jeszcze krótki przystanek przy chacie o nazwie "Betlejemka" - moje miłe wspomnienie z pewnej górskiej wędrówki. W końcu jest już schronisko, dłuższa przerwa na kanapkę i wiadomo na co... Look na zegarek i zbieramy się. Na Czarny Staw Gąsiennicowy docieramy ok. 10 min spóźnieni... Jednak sesja foto musi być... Wszyscy mówią, że jest pięknie... Niestety nie ma czasu na więcej, a z powodzeniem można tu spędzić 2-3 godziny napawając się widokami. Wracamy. W drodze ze stawu do przełęczy Filip mówi , że lekko skręcił nogę w kostce... Całe szczęście, że lekko, da radę, zresztą musi... Na przełęczy okazuje się, że z nogą jest dobrze. OK. To teraz przez Boczeń do Kuźnic. Droga 10 min dłuższa, kamienista i wyboista, ale inna i widoki przednie, takie, że człowiek czasem myśli, że dostaje skrzydeł, Umyślnie narzucam tempo, prosząc jednocześnie o uwagę - o upadek nietrudno. Wyprzedzamy wszystkich po drodze, adrenalina utrzymuje tempo. Udało się jesteśmy przed czasem, nadrobiliśmy. Mimo dużej ilości turystów transport załatwiamy bez problemu. Siadamy, jedziemy i w połowie ulicy Przewodników Tatrzańskich wyprzedzamy pierwszą grupę. Zaskoczenie i uzasadniona radość! Kierowca busa zawozi nas pod samiuśki aquapark. Wszyscy szczęśliwi, pełni wrażeń wyczekują, aby zobaczyć miny pozostałych i naszego pilota, który twierdził, że nie damy rady. Lecz nasza Ania nieumyślnie psuje całe napięcie, bo dzwoni do pani Agnieszki i już wszyscy, wszystko wiedzą... 
Dalsza część dnia to harce i swawole w wodnych rozkoszach aquaparku zmęczonych acz szczęśliwych wędrowców górskich... 
Wybaczcie, ale film z racji pośpiechu jest krótki. W każdym materiale celowo zadaję pytania: Gdzie jesteśmy? Jak to miejsce się nazywa? Żebyście zapamiętali te nazwy, bo być a powiedzieć gdzie się było to zupełnie dwie różne sprawy...  

Pozdrawiam
Tomasz Mucuś

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentuj mądrze i kulturalnie,